Jak relacjonuje “Fakt” minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz pracuje nad nowym rozwiązaniem wspierającym dobrowolne wydłużanie aktywności zawodowej osób starszych. Za dłuższą pracę seniorzy mogliby liczyć na wymierne korzyści. Szczegółowych uzasadnień oraz kalkulacji korzyści i kosztów na razie brak.
“Trzynastka” dla aktywnych zawodowo
Co zakłada pomysł minister Pełczyńskiej-Nałęcz? Przede wszystkim to, że osoba kontynuująca pracę zawodową i nieprzechodząca na emeryturę zyskiwałaby prawo do wypłaty tzw. “trzynastki”. Ta przysługuje dziś wyłącznie tym seniorom, którzy formalnie na emeryturę przeszli. By kwotę “trzynastki” wypłacić niezbędne byłoby oczywiście obliczenie świadczenia. Po jego dokonaniu regularna emerytura pozostałaby wciąż jedynie “zapisem w systemie” do późniejszego uruchomienia, a “trzynastka” trafiałby do kieszeni przyszłego emeryta. To pierwsza korzyść.
Dodatkowe środki na konto emerytalne
Rozważany pomysł zakłada także dodatkową zachętę do odłożenia emerytury na później. Mowa o przekazywaniu na konto emerytalne osoby zatrudnionej środków odprowadzanych do systemu ubezpieczeń społecznych w ramach składki rentowej. Dziś płacą ją wszyscy zatrudnieni, także ci, którzy są formalnie na emeryturze. Nowe rozwiązanie zakładać ma, że kwoty z tytułu składki emerytalnej wesprą kapitał emerytalny pracującej osoby i w ten sposób wpłyną dodatnio na wysokość przyszłego świadczenia emerytalnego. Pomysł ten był już wcześniej zgłaszany m. in. przez OPZZ.
Składkę rentową odprowadza do systemu ubezpieczeń społecznych każdy pracownik na wypadek niezdolności do pracy np. w wyniku wypadku w pracy czy długotrwałej choroby. Jeśli sytuacja losowa sprawi, że nie pracownik nie możeświadczyć pracy, uzyskuje rentę. A po wejściu w wiek emerytalny ma wypłacaną emeryturę – jeśli niezdolność do pracy wynika z wypadku przy pracy lub choroby, uzyskuje ją z urzędu.
Składkę rentową odprowadzają jednak również osoby pracujące, które są uprawnione do przejścia na emeryturę – zarówno te, które formalnie na emeryturę nie przeszły, jak i te, które przeszły, ale do świadczenia pracy powróciły. Jest to rozwiązanie pozwalające utrzymać transfery do systemu ubezpieczeń społecznych, co zwiększa jego wydolność. Natomiast stosunkowo niewiele osób w wieku emerytalnym z niego realnie korzysta bowiem osoby niezdolne do pracy po wejściu w wiek emerytalny albo z urzędu otrzymują emeryturę albo sami o nią występują jeśli jest wyższa niż renta.
Osoba zarabiająca dziś minimalne wynagrodzenie tj. 4300 zł brutto miesięcznie odprowadza 1,5% składki emerytalnej, ale już jej pracodawca ze swoich kosztów ponad cztery razy tyle. Oznacza to więc kilkaset złotych, które każdego miesiąca mogłyby trafiać nie do sakiewki, z której pracujący senior najpewniej nigdy nic nie otrzyma, ale na jego konto emerytalne, z którego kapitał w przyszłości będzie wypłacany w ramach odpowiednio podwyższonej emerytury. Gdyby równowartość składki emerytalnej przekazywano na konto emerytalne to oznaczałoby dla osoby odbierającej minimalne wynagrodzenie aż 4128 zł więcej kapitału emerytalnego każdego roku (i odpowiednio więcej dla osób zarabiających lepiej).
Ile zyska pracownik?
Według minister Pełczyńskiej-Nałęcz korzyść dla emeryta z tytułu wypłacanej mu trzynastki i z tytuły powiększenie kwoty zgromadzonego kapitału emerytalnego może sięgnąć nawet do 40 tysięcy złotych w ciągu pięciu lat jeśli osoba ta odbiera teraz minimalne wynagrodzenie i zgromadziła stosunkowo niewielki kapitał emerytalny w ciągu lat swojej pracy. Osoby zarabiające w trakcie swojej aktywności zawodowej lepiej mogłyby zaś liczyć na znacznie wyższe korzyści. W zasadzie choćby jeden dodatkowy rok pracy bez przejścia na emeryturę oznaczałby mniejszą lub większą trzynastkę i znaczne powiększenie konta emerytalnego, a w wyniku tego wyższą emeryturę w przyszłości. Realną korzyść dla pracującego seniora trudno obliczyć precyzyjnie dla określonej jednostki czasu – jest zależna od realnego uzyskiwanego dochodu, długości okresu świadczenia pracy po wejściu w wiek emerytalny, długości życia po przejściu na emeryturę.
Zachęta zamiast przymusu
Oficjalnie celem opracowywanego programu jest wsparcie osób, które wchodzą w wiek emerytalny, ale rozważają wydłużenie aktywności zawodowej i opóźnienie formalnego przejścia na emeryturę, co dziś jest rzadkie bowiem emeryci mogą bez problemu przejść na emeryturę i dalej zarobkować. W efekcie otrzymują i emeryturę i wynagrodzenie, dzięki czemu ich przychody są wyższe niż w wypadku utrzymywania się z jednego źródła (wyłącznie z tytułu wynagrodzenia lub wyłącznie z tytułu emerytury).
Jednakże w takiej sytuacji pracujący emeryt stanowi już dla systemu ubezpieczeń społecznych “wydatek”, którego wpływy z tytułu jego oskładkowanej pracy bardzo często nie równoważą. Obciążenie systemu emerytalnego jest znaczące, wysokość wielu emerytur niewystarczająca do zapewnienia godnego życia, zapotrzebowanie na starszych pracowników rośnie bo brak jest na rynku osób młodszych, o podniesieniu wieku emerytalnego – jak stanowczo deklaruje rząd – nie ma mowy. By zminimalizować każdy z problemów i nie ryzykować niepopularnych reform konieczne jest skłonienie jak największej liczby seniorów do pracy.
By zwiększać zatrudnienie seniorów możliwe jest stosowanie wielu narzędzi skierowanych zarówno do samych osób starszych jak i pracodawców. Jeśli chodzi o stronę popytową to można zachęcać osoby dojrzałe wiekiem do zawodowej reaktywacji po okresie przerwy w zatrudnieniu albo zapewniać bardziej elastyczne formy świadczenia pracy np. w ograniczonym wymiarze godzin. Można również działać po stronie podażowej i promować ideę zatrudniania starszych pracowników wśród przedsiębiorców, a także oferować im ułatwienia w zatrudnianiu pracowników w wieku plus np. poprzez dopłaty (nad rozwiązaniem takim pracuje obecnie MRPIPS).
Nie stosowano jednak do tej pory narzędzi zachęcających marchewką do odłożenia formalnej emerytury na później. Rozwiązanie, zapewne we wczesnej fazie planowania, jest więc novum.
Czy pomysł jest autentycznym remedium na obserwowane problemy?
Działanie na rzecz pozostawania na rynku pracy większej liczby doświadczonych i wykwalifikowanych pracowników przyniesie im samym wymierne profity (aczkolwiek nie będą one oszałamiające od razu bowiem bezpośrednią korzyścią w czasie rzeczywistym będzie tylko „trzynastka” a wyższe wpisy na konto emerytalne dadzą efekty odłożone w czasie). Poprawi również kondycje systemu ubezpieczeń społecznych i częściowo zaspokoi rosnące potrzeby rynku pracy. Rozwiązanie warto więc rozważyć. Warto je też szczegółowo policzyć. A takiego wyliczenia brakuje. Nie wiemy ile osób pomysłodawcy chcieliby skłonić do wydłużenia pracy i jaki wskaźnik uznają za realny. Nie wiemy jakie byłyby orientacyjne koszty tego rozwiązania – „trzynastki” wypłacane dodatkowym uprawnionym to przecież dla systemu ubezpieczeń dodatkowy koszt. Nie ma obecnie ujawnionych danych na temat tego jak zeszczuplałby budżet wydatkowany dziś na wypłatę rent należnych osobom niezdolnym do pracy.
Zachodzi za to wiele obaw o efektywność zachęty, a właściwie o to kto chętniej by z niej skorzystał. Zapewne decyzja o nieprzechodzeniu na emeryturę łatwiej może przychodzić osobom, które w ostatnich latach swojej aktywności zawodowej zarabiają dobrze albo bardzo dobrze i nie chcą by ich poziom życia zauważalnie spadł po przejściu na emeryturę – osoby takie będą w stanie dalej pracować na większy kapitał emerytalny i lepsze świadczenie w przyszłości. Można też oczekiwać, że osoby zarabiające mało wolałyby raczej przejść na emeryturę i uzyskać nawet niewysokie świadczenia, a następnie powrócić na rynek pracy i w efekcie uzyskiwać wpływy z dwóch źródeł – od razu, a nie za lat kilka. Pytań jest wiele, podobnie jak sprzecznych argumentów. Warto więc całość obliczyć i mieć dzięki temu bazę do dalszych dyskusji i uruchomienia przejrzystej komunikacji pomysłu.
Czy to wszystko na serio i czy nie pora na kompleksowe rozwiązanie?
Omawiany pomysł trafił do medialnych analiz spoza oficjalnego obiegu. Nie był komunikowany na żadnej konferencji prasowej, próżno szukać komunikatu o nim na stronie ministerstwa rozwoju. Zachodzi obawa, iż na tym etapie jest zaledwie „jaskółką” wypuszczoną w celu sprawdzenia społecznej percepcji rozwiązania. Albo narzędziem w koalicyjnym przeciąganiu liny. Nieco dziwi aktywność szefowej resortu, którego kompetencje szczegółowe zdecydowanie nie dotyczą systemu emerytalnego.
Czy nowy pomysł jest więc działaniem nastawionym na osłabienie rządowej pozycji ministry rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszce Dziemianowicz-Bąk? W końcu to Lewica przeciwstawia się pomysłom Polski 2050 na obniżenie składki zdrowotnej.
Zapewne wkrótce rozpoczną się dyskusje dotyczące nowego pomysłu i być może trafi ono do rozważenia przez kluczowych decydentów. Dobrze byłoby gdyby projekt nie debiutowało w tych rozmowach jako cząstkowe rozwiązanie, ale element spójny z innymi niezbędnymi do wprowadzenia programami kompleksowo reformującymi system ubezpieczeń społecznych, rynku pracy i podatkowego w Polsce. Dziś pomysłu kompleksowego brak a coraz więcej interesariuszy wchodzi sobie w kompetencje.