Tekst: Rafał Bakalarczyk

Choć polityka senioralna jest pojęciem stosunkowo młodym, mierzenie się ze społecznymi skutkami starzenia się społeczeństwa obecne jest od pokoleń i to na wielu polach. Przekonuje o tym obszerna i ciekawa publikacja wybitnej badaczki gerontologii społecznej, prof. Barbary Szatur-Jaworskiej.[1]
Zainteresowanym polityką senioralną chyba nie trzeba przedstawiać autorki. Znaną badaczkę gerontologii społecznej z Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego i redaktorkę opracowań m.in. dla Rzecznika Praw Obywatelskich na temat starzejącego się społeczeństwa nieraz mogliśmy na łamach „Polityki senioralnej” gościć czy to w formie wywiadów czy skróconych omówień jej badań lub publikacji. Tytuł książki jak i jej zawartość zdają się jednak dostarczać nowej wiedzy i perspektywy patrzenia na sprawy senioralne. Wieloaspektowość i obszerność analizy dokonanej na kartach książki czyni niełatwym omówienie jej zawartości i walorów. Przybliżmy jednak czytelnikom ją choć trochę.

Spojrzenie prawie pół wieku wstecz

Już sam horyzont czasowy analizy (lata 1971-2013) brzmi intrygująco. Dla starszych czytelników daje to możliwość spojrzenia wstecz na czasy, które pamiętają z młodości i kolejnych faz życia. Ale czy na pewno będzie to przypomnienie? Czy  jednak nie odkrycie czegoś, czego żyjąc na bieżąco, nie uświadamiano sobie, a co przecież na to życie oddziaływało? Czyli właśnie na realizowaną wówczas politykę społeczną, jej uwarunkowania, treść i dylematy.  Również dla młodszych czytelników może być to lektura ciekawa. Wejrzenie w głąb epoki gierkowskiej to może być ciekawa lekcja historii, tym cenniejsza, że na łamach książki opowiedziana inaczej niż zazwyczaj mówi się o tym na lekcjach szkolnych lub w mediach. Mam na myśli spojrzenie nie przez pryzmat „wielkiej” polityki i społecznych zrywów, a bardziej tworzonych wówczas rozwiązań w odpowiedzi na problemy związane ze starzeniem się społeczeństwa. Wreszcie, tak daleko w przeszłość wysunięty punkt startowy refleksji nad polityką senioralną, powinien zainteresować badaczy i praktyków polityki senioralnej. By wiedzieć dokąd pójść, trzeba wiedzieć skąd podążamy. Książka dostarcza pewnych inspirujących tropów.
Zanim jednak autorka zabierze nas w podróż, konsekwentnie dostarcza nam pewnych narzędzi do rozumienia, analizowania i opisywania polityki senioralnej i innych pokrewnych nauk związanych ze starzeniem się społeczeństwa. Pierwszy rozdział, jak to zwykle w publikacjach o tej tematyce, przedstawia tło społeczno-demograficzne, na czym polega starzenie się społeczeństwa, dlaczego to takie ważne. Nie ma sensu nad tym w tym miejscu się szczególnie rozwodzić. Dość powiedzieć, że informacje przedstawiono rzetelnie i całościowo, nie ograniczając się tylko do samych zmian demograficznych, ale też dokładnie opisując zachodzące zmiany w populacji osób starszych, ich poziomie wykształcenia, stanie cywilnym, sytuacji materialnej czy aktywności zawodowej. Przegląd tych wymiarów życia osób starszych pokazuje, że społeczne funkcjonowanie społeczne seniorów jest dziś dalece różne niż w okresie od którego autorka rozpoczyna swoją analizę.
Wiele niebanalnych spostrzeżeń i obserwacji dostarcza drugi rozdział. Może on być szczególnie ciekawy  dla osób chcących zmierzyć się z zagadnieniami starzejącego społeczeństwa nieco bardziej naukowo. Autorka stosuje (jak czyniła to już we wcześniejszych książkach) podział perspektyw analizy i działania na politykę wobec ludzi starych, starości i starzenia się społeczeństwa. W potocznym rozumieniu te pojęcia mogą wydać się bliskoznaczne, wręcz tożsame. Ale według podejścia zaproponowanego w książce takie nie są. Nieraz myślimy o wyzwaniach starzejącego społeczeństwa  w kontekście zabezpieczenia i wsparcia osób, które już weszły w wiek senioralny. Prawdopodobnie ta optyka przebija z niejednego artykułu, jaki czytelnik mógł przeczytać na niniejszych łamach. Warto jednak spojrzeć na sprawę nieco szerzej i zwrócić się ku spojrzeniu na politykę wobec starości czy starzenia się ludności, czemu właśnie autorka poświęciła swoją.
Prof. Szatur-Jaworska definiuje politykę społeczną wobec starzenia się ludności „jako celową działalność podejmowaną przez różnorodne podmioty – wśród których kluczowa rola przypada państwu – mającą prowadzić do rozwiązywania problemów publicznych i realizacji celów społecznych wynikających ze zmian w strukturze ludności”. W takim szerokim ujęciu nie będzie nas interesował wyłącznie system emerytalny, ale także polityka zdrowotna, w tym także profilaktyka zdrowotna czy polityka na rzecz rodzin z dziećmi. W dalszej części autorka omawiając kolejne okresy w ramach ostatniego 50-lecia, stosuje tę szeroką perspektywę, dzięki czemu przedstawiony na kartach książki obraz rzeczywistości jest jeszcze ciekawszy i bogatszy.

Apokaliptycznie i z optymizmem o starzeniu

W rozdziale drugim znajdujemy odniesienia do sporów na gruncie światowej debaty o starzeniu się społeczeństw w krajach rozwiniętych. Szczególnie interesujące wydaje się zarysowanie sporu między podejściem apokaliptycznym a optymistycznym do starzenia się społeczeństwa i jego skutków. To pierwsze „apokaliptyczne podejście”, określone nieco ironicznie przez przeciwników tej orientacji, cechuje skłonność do widzenia głównie lub wyłącznie negatywnych skutków starzenia się jednostki i społeczeństw. Wedle tej perspektywy starzenie się człowieka wiąże się z utratą sprawności zdrowotnej, społecznej i zawodowej, a co za tym idzie wzrostem zapotrzebowania na wsparcie socjalne. Wzrost liczby osób starszych, które w tym ujęciu są głównymi beneficjentami systemu socjalnego, musi obciążać system finansów publicznych i młodsze pokolenia, a nawet prowadzić do zapaści, np. w systemie emerytalnym, służbie zdrowia czy na rynku pracy. Badacze, którym bliska ta orientacja, niekiedy widzą groźbę tzw. pandemii chorób i niepełnosprawności, w obliczu których zwiększony ciężar opieki i pomocy ma spadać w dodatku na coraz mniej liczne pokolenia w wieku produkcyjnym. W tego typu katastroficzny ton nieraz uderzają komentatorzy życia społecznego w Polsce, zwłaszcza w dyskusjach o przyszłości i stabilności systemu emerytalnego i opieki zdrowotnej. Wobec tego sposobu patrzenia podaje się jednak szereg kontrargumentów, np. takich, że osoby starsze niekoniecznie wymagają kosztownych usług zdrowotnych, a obserwowany wzrost kosztów opieki zdrowotnej wiąże się także ze wzrostem cen leków i drogich technologii zdrowotnych. Nawet jeśli faktycznie w większym stopniu trafiają do starszych pokoleń transfery publiczne, to już transfery prywatne trafiają częściej w przeciwnym kierunku – od starszych do młodszych. Ponadto wskazuje się, że w części krajów, np. w Wielkiej Brytanii, starzenie się społeczeństwa zachodzi od dawna, nie obserwuje się tam wywołanego tym procesem pogorszenia kondycji systemu socjalnego.  Okazuje się, że można na proces starzenia się społeczeństw patrzeć w nieco mniej czarnych barwach. Tego typu podejście autorka określa z kolei mianem podejścia „optymistycznego” i wskazuje, że obok argumentów polemicznych wobec uprzednio nadmienionego podejścia apokaliptycznego, orientacja ta przedstawia  różne pozytywne scenariusze przyszłości i przede wszystkim działania, które mogą sprawić, że pesymistyczne prognozy się nie spełnią.  Przede wszystkim, koncepcje te opierają się na przeświadczeniu, że postępującemu starzeniu się nie musi towarzyszyć aż tak wielka zapaść, jeśli chodzi o poziom zdrowia i sprawności, pod warunkiem, że poszczególnie osoby jak i całe społeczeństwa będą lepiej przygotowywać się – poprzez odpowiednią profilaktykę zdrowotną, zmiany stylu i warunków życia (np. w zakresie aktywności ruchowej czy diety) oraz adaptację otoczenia do potrzeb i możliwości osób tracących wraz z wiekiem sprawność, dzięki czemu nadal będą one mogły funkcjonować w otoczeniu. Wiąże się to także z nadzieję na dłuższą fazę w cyklu życia  uczestnictwa w społeczeństwie i na rynku pracy, co zresztą w niektórych krajach rozwiniętych zaczyna się częściowo sprawdzać. Autorka następnie przechodzi do pokrewnych koncepcji „pomyślnego” i „aktywnego” starzenia, pokazując rozmaite spory i kontrowersje wokół tych pojęć oraz ich różne rozumienie przez rozmaite instytucje polityki senioralnej na poziomie ponadkrajowym. Ten niekatastroficzny pogląd na starzenie się społeczeństwa i przeświadczenie, że wiele problemów można, jeśli nie wyeliminować, to istotnie zminimalizować, zdaje się współgrać z ogólnym duchem czasopisma „Polityka senioralna”, wobec czego można mieć nadzieję, że środowisko jego czytelników omawianymi fragmentami książki prof. Szatur-Jaworskiej może być szczególnie zainteresowane.

Polityka wobec starzenia w ostatnich dekadach PRL

W kolejnych rozdziałach otrzymujący solidną analizę działań na rzecz starzenia się społeczeństwa w okresie minionego półwiecza. Jak czytamy w podsumowaniu lat 70. i 80., ostatnie dwie dekady PRL  nie były dla polityki społecznej, w tym zabezpieczenia na starość, okresem wyłącznie straconym. Autorka, podsumowując ów rozdział, stwierdza, że „dla polityki społecznej czasem bardzo intensywnego rozwoju – rozszerzenia zbiorowości uprawnionych do świadczeń społecznych i zwiększania katalogu tych świadczeń. Dzięki temu znacznie podniósł się poziom bezpieczeństwa socjalnego polskiego społeczeństwa.”  Autorka jednak dodaje, że znacznie mniej pomyślny obraz tego czasu otrzymamy, jeśli uwzględnimy złą kondycję ówczesnej kondycji gospodarki, co przejawiało się choćby w niedoborach rozmaitych produktów i trudności w zapatrzeniu w liczne produkty życia codziennego, trudnościach mieszkaniowych czy też pod koniec lat 80. galopującej inflacji, więc i  spadku realnych dochodów. Zresztą jedno warunkowało drugie. Zła sytuacja ekonomiczna rzutująca na poziom życia i wywołująca społeczne protesty mogła być jednym z impulsów do rozwoju programów socjalnych mających łagodzić społeczne napięcia. Tym, na co na pewno warto zwrócić uwagę, zwłaszcza w kontekście polityki wobec starzejącego się społeczeństwa, było znaczne rozszerzenie systemu zabezpieczenia społecznego, w tym zwłaszcza ubezpieczenia emerytalno-rentowego, poprzez rozszerzenie kręgu uprawnionych o kolejne grupy, także ludność niepracowniczą. Reformy w tym kierunku, np. objęcie ubezpieczeniem emerytalnym indywidualnych rolników, doprowadziły do tego, że w przededniu zmiany ustrojowej system emerytalny był w zasadzie powszechny. Realizowana wówczas polityka emerytalna jednak nie była wystarczającym narzędziem zabezpieczenia socjalnego osób w starszym wieku. Jak wynika ze zgromadzonych w książce danych, osoby starsze bardzo często musiały korzystać z pomocy społecznej, stanowiąc najliczniejszą grupę jej odbiorców. Część tej pomocy dotyczyła sytuacji socjalno-bytowej, część zaś pomocy domowej i opiekuńczej. Ten pozamaterialny wymiar wsparcia, a więc po prostu opieki wobec osób, które w starszym wieku stają się niesprawne, był jednak słabo rozbudowany. Podobnie jak sfera usług publicznych ogółem. Autorka w podsumowaniu książki dzieli się refleksją, którą być może warto przytoczyć, gdyż, jak sądzę, nie do końca się zdezaktualizowała. Pisze ona o okresie dojrzałego PRL w ten oto sposób: „Podkreślano ponadto, że o ile w latach 70. i na początku 80. rozwijano świadczenia pieniężne, to bardzo słaby był rozwój infrastruktury społecznej. Państwo było więc w tamtym okresie „nadopiekuńcze” w zakresie świadczeń pieniężnych, ale „subopiekuńcze”, jeśli weźmie się pod uwagę usługi społeczne i infrastrukturę społeczną.(…) Ponadto państwo polskie było w różnym stopniu opiekuńcze w stosunku do różnych grup obywateli, co wynikało z nierówności sił poszczególnych grup zawodowych w walce o przywileje socjalne”. Cechą, którą autorka przypisuje ówczesnej rzeczywistości, jest fragmentaryczność i reaktywność (znów brzmiących znajomo ze współczesnych realiów) prowadzonej wtedy polityki społecznej, a także nierówny poziom zabezpieczenia socjalnego pomiędzy różnymi grupami, co coraz bardziej kłóciło się z socjalistycznymi założeniami ówczesnego państwa, ale też poglądami dużej części społeczeństwa od dekad przyzwyczajonego do ideałów solidaryzmu i egalitaryzmu społecznego.  Na uwagę zasługuje też fakt, że w tym okresie znacznie pobudzone zostały aspiracje społeczne i ekonomiczne Polaków, co w obliczu trudności z ich zaspokajaniem, zwłaszcza w warunkach gospodarki niedoboru, musiało rodzić napięcia, a jednym ze sposobów ich rozładowywania były właśnie działania w zakresie polityki społecznej. W kontekście starzenia się społeczeństwa, a szerzej przemian demograficznych, warto wspomnieć o jeszcze jednej, nie zawsze dziś pamiętanej i uświadamianej, okoliczności rzutującej na politykę tamtego okresu – w latach 70. wchodziło w okres życia zawodowego pokolenie powojennego wyżu. Tworzyło to presję na inwestycje i tworzenie miejsc pracy, ale też mogło sprzyjać działaniom ułatwiającym przechodzenie na renty czy wcześniejsze emerytury, by zwalniać miejsca dla młodych. W nieco podobny sposób już w latach 90. próbowano łagodzić problem gwałtownie rosnącego bezrobocia, umożliwiając przechodzenie na emerytury czy renty osobom na przedpolu starości. Wchodzenie w dorosłość pokolenia powojennego baby boom oznaczało także szeroką rzeszę kobiet i mężczyzn w wieku prokreacyjnym, a więc i presję na rozwój infrastruktury opiekuńczej, wspieranie rodzicielstwa, ale także mieszkalnictwa. Z tym ostatnim, mimo że ostatnie debaty PRL były czasem rozwoju tego segmentu na tle dekad – zarówno wcześniejszych, jak i późniejszych – nie uporano się w satysfakcjonującym stopniu, o czym przekonują utrwalone w kulturze i zbiorowej pamięci obrazy trudności mieszkaniowych ówczesnych pokoleń. Sytuację na rynku mieszkaniowym komplikował dodatkowy masowy przepływ ludności ze wsi do miast w tamtym czasie, który przeobraził polską wieś pod względem wiekowym (rósł na prowincji liczebny udział osób starszych).  Konieczność karkołomnego mierzenia się z tymi wszystkimi zjawiskami spychała na dalszy plan rysujące się na horyzoncie wyzwania związane z wyludnieniem czy starzeniem się społeczeństwa jako całości. Także działania, które mogłyby nieco opóźnić lub spowolnić proces bardzo szybkiego starzenia się populacji, jak choćby działania w polityce rodzinnej, jeśli w ogóle były wówczas prowadzone, to bardziej z pobudek socjalnych (by ułatwić życie młodym rodzinom) niż demograficznych. Problemy osób starszych, a tym bardziej starzenia się społeczeństwa, jak pisze autorka, nie miały poczesnego miejsca w politycznej agendzie, choć na gruncie publicystyki czy w kręgach publicystycznych sygnalizowano problemy już istniejące lub mogące się niebawem pojawić. Przechodzenie w kolejne fazy życia pokolenia powojennego wyżu to proces, który w sposób nie zawsze w pełni uświadamiany towarzyszył kolejnym dekadom zmagań rządów i przed przełomem ustrojowym i po przełomie. Dziś, gdy przedstawiciele wspomnianej, jakże licznej, generacji, wchodzą już w wiek senioralny, a niebawem zaczną także w podeszły, zrozumienie tego procesu i wyciągnięcie z niego praktycznych wniosków jest szczególnie pożądane. Na pewno pomóc w tym może omawiana lektura, której autorka poświęciła temu zagadnieniu przedostatni obszerny rozdział „Polityka społeczna w Polsce wobec powojennego wyżu demograficznego”, w którym krok po kroku, według kolejnych faz życia pokolenia baby boom pokazuje, w jaki sposób przez kolejne dekady, od końca lat 40., władze próbowały im w poszczególnych fazach życia tworzyć warunki do rozwoju. Dla dzisiejszych seniorów ów rozdział może być szczególnie ciekawą, niekiedy sentymentalną, podróżą w przeszłość.

Polityka wobec starzenia się w III RP

Wcześniej jednak znajdujemy dwa rozdziały przybliżające nas do dzisiejszych czasów – poświęcony pierwszemu ćwierćwieczu po transformacji i polityce senioralnej drugiej dekady XXI wieku.  Podobnie jak przy analizie czasów PRL, autorka skupia się nie tylko na polityce wobec osób starszych, ale i polityce rodzinnej czy migracyjnej. Z uwagi na ograniczone miejsce w ramach niniejszego omówienia przytoczmy jednak najważniejsze wnioski z tego pierwszego obszaru. Autorka wskazuje, że w początkowej fazie po przełomie ten obszar polityki zachowywał sporo ciągłości względem tego, co było przed nim. Podstawowe ramy systemu emerytalnego zostały utrzymane – ich zmiana zaszła dopiero pod koniec lat 90. Nadal też wykorzystywano system emerytalno-rentowy do rozładowywania społeczno-ekonomicznych napięć i zagrożeń (tym razem przede wszystkim widma masowego bezrobocia doby transformacji), czego efektem okazał się radykalny wzrost liczby osób na rentach i wcześniejszych emeryturach. Ta polityka swoistej dezaktywizacji zawodowej została w kolejnych latach bardzo ostro krytykowana i z czasem zrewidowana (pod koniec pierwszej dekady XIX wieku bardzo ograniczono krąg uprawnionych do wcześniejszych emerytur, a kryteria dostępu do świadczeń rentowych są od dłuższego czasu czynione coraz bardziej rygorystycznymi). Warto też zwrócić uwagę, że w zasadzie do początku drugiej dekady XXI wieku publiczne myślenie o problemach starości było bardzo silnie dominowane przez aspekt emerytalny, a inne kwestie jednak znajdowały się na bocznym torze (choć pojawiły się próby reform, np. w ramach prac nad systemem opieki długoterminowej kierowanych przez senatora Augustyna).
Na przełom trzeba była czekać aż 25 lat III RP. Trudno wyznaczyć dokładnie jego zaistnienie, ale – zgodnie z informacjami zawartymi w książce – można w przybliżeniu wskazać lata 2012-2013, choć jak pokazuje autorka próby strategicznego zmierzenia się ze starzeniem się społeczeństwa lub jej wybranymi aspektami zaczęto podejmować w zasadzie dekadę wcześniej. Dopiero jednak w pierwszych latach drugiej dekady XXI wieku, częściowo pod wpływem obchodów Europejskiego Roku na Rzecz Aktywności Osób Starszych i Solidarności Międzypokoleniowej, powstały zręby instytucjonalne rodzimej polityki senioralnej.  Poszczególne instytucje, owoce ich działań i społeczne konsekwencje były i będą nieraz omawiane na łamach „Polityki senioralnej”, wobec czego niekoniecznie jest sens omawiać je w tym miejscu szczegółowo. Aczkolwiek, zaznaczmy, autorka recenzowanej książki czyni to w sposób kompleksowy. Co ciekawe, nie zadowala się ona zbyt jednostronnym wytłumaczeniem genezy polityki senioralnej akurat w tym czasie. Europejski Rok mógł być impulsem, ale czy na pewno czynnikiem sprawczym? W przeszłości mieliśmy różne międzynarodowe okazje, a jednak nie zaowocowały one stworzeniem nowych instytucji. Autorka próbuje szukać wyjaśnień w kilku strumieniach czynników – odwołując się do problemów, dostępnych rozwiązań i obszarów walki politycznej w tym czasie. Rozważenia te prowadzą ją do postawienia ciekawej hipotezy, że chęć znalezienia dla budzących liczne kontrowersje i opór części środowisk działań w kwestii emerytur, jak zmiany w OFE czy podniesienie wieku emerytalnego, wymusiły konieczność zrekompensowania tego działaniami na innych, nieraz nowych, polach. Stąd wyodrębnienie działu polityki senioralnej i podjęcie w jego ramach szeregu działań.  Autor niniejszej recenzji widziałby źródła tej zmiany jednak jeszcze gdzie indziej – w bardziej całościowej,  choć trudno powiedzieć na ile głębokiej i szczerej, reorientacji polityki społecznej. Przypomnijmy, że w okresie, gdy dynamicznie zaczęto rozwijać politykę senioralną (powiedzmy od 2013 roku), prowadzone były też liczne reformy, np. w polityce na rzecz rodzin z dziećmi. Każdy czytelnik może sam wyrobić sobie zdanie na ten temat. Książka na pewno gruntownie i w sposób usystematyzowany oraz przystępny temu pomaga. Gorąco zachęcam do jej lektury.
 


[1] B.Szatur-Jaworsk, Polska polityka społeczna wobec starzenia się ludności w latach 1971-2013, Elipsa, Dom wydawniczy 2016.